piątek, 24 października 2014

Dyniowy potwór




 Dyniowy potwór powstaje szybko.

Trzeba mu tylko ściągnąć skalp i wydrążyć mózg z którego po starciu na tarce smażymy placki. Później wycinamy mu nożem otwory na oczy i straszny uśmiech. W dziąsła wbijamy wykałaczkowe zębiska. Brzmi groźnie. Ale w końcu to dyniowy potwór. Nie powstanie z piany, gwiezdnego pyłu i różowych wstążeczek. On powstaje z siły mięśni, noża, ognia i wykałaczkowych sztachet. Taki jest dyniowy potwór. Powstaje, bo dzieci to lubią. Lubią, gdy jest groźnie. Lubią się bać. Ale tylko trochę i nie naprawdę :)







Krysia na wieść o dyniowym potworze, którego zrobimy, ucieszyła się niezwykle. Powiedziała, że to super. A jeszcze bardziej się ucieszyła, że z miąższu zrobimy placki. Z miąższu, czyli, jak to Krysia określiła, z mózgu dyni. Chyba udało nam się również wykraść myśli dyni w postaci pestek, które uwielbiamy i właśnie się suszą. 








Dyniowego potwora robimy tak:


Odcinamy dekielek. Łychą wydrążamy miąższ








Wycinamy usta i oczy






Wydrążamy kapelusik, czyli dekielek




Wbijamy zęby i nakładamy dekielek





Ostatnie szlify




I dadaaaammmm!










A gdy gaśnie światło z naszego potwora wychodzi jeszcze większy potwór. AAAA!!!





Historia z dynią niezwiązana


Jak już wspominałam 1348 razy, najlepsze pogaduchy z Krysią (i chyba z każdym dzieckiem) mają miejsce, gdy leżymy sobie razem w łóżku i gadamy przed snem. Wiadomo, że gdy trzeba iść spać, dziecko nagle staje się bardzo rozmowne, ma ochotę na jabłko, musi się wysikać, pilnie pokazać dzieło, które wcześniej stworzyło i dotąd nie zamierzało pokazywać, zadać tysiąc dwieście pytań, sto razy zapewnić że cię kocha, a gdy i tak już żal ci wychodzić z dziecka pokoju, bo dziecko nagle jest otwarte i pełne dobrych uczuć w stosunku do ciebie, dziecko jeszcze ci powie, że jesteś najlepszą mamusią na świecie i że to wielka szkoda, że w ogóle musi się z tobą rozstawać. I jeszcze zapyta, czy tobie nie jest trudno się rozstawać. Po takim zagraniu najchętniej byś została z tym dzieckiem, nigdy nie opuściła jego pokoju i tak tuliła i gadała do rana. I to jest oczywiście dziecka zagranie przemyślane i celowe. To pułapka jest po prostu, bo jedyne co z tego może wyniknąć, to to, że o wiele za długo będziesz się żegnała ze swoim wspaniałym dzieckiem i stracisz swój wieczór "na dorosło". I co gorsza - niewyspane dziecko rano już nie będzie tym fajnym dzieckiem z poprzedniego wieczoru, które mówiło ci jaką jesteś cud - mamusią. O nie. To dziecko powie ci zupełnie coś innego, bo teraz nie jesteś cudowną mamusią tylko osobą, która po prostu bezczelnie budzi dziecko do szkoły. Nie usłyszysz, że jesteś kochana, tylko coś diametralnie innego usłyszysz, coś czego pewnie usłyszeć byś nie chciała. Ale w tej części naszej opowieści jest wieczór, leżymy w łóżeczku. Jest bardzo wesoło i trudno nam się rozstać. Niestety, trzeba. Więc się żegnamy dłuuugo. I jeszcze uścisk, buziak i pomachanie od drzwi i wychodzę z pokoju. Idę do kuchni, gdzie stoi mój komputer, na którym zapisuję różne ważne dla mnie rzeczy. Piszę sobie w najlepsze i nagle słyszę, że Krysia wyszła z pokoju i tłumaczy tacie, że musi się tylko wysikać. I przybiega do kuchni, uśmiecha się do mnie promiennie i już jej nie ma, już biegnie do łazienki i zgodnie z zapowiedzią sika. Już słyszę jak myje ręce i biegnie do łóżka. Więc idę ją przykryć, bo też mi miło jeszcze raz się przytulić. Całuję i mówię: śpij już, snów kolorowych ci życzę. I nagle Krysia wyznaje:

- To podstęp był z tym sikaniem. Ja specjalnie wypiłam dużo wody (Krysia zawsze koło łóżeczka ma butelkę wody), żeby mi się zachciało sikać, żebym mogła wyjść z pokoju i jeszcze raz cię zobaczyć.

I śmiać mi się chce i wzruszona jestem jednocześnie. I pełna podziwu dla czystego serduszka Krysi, która wypiła wodę, chociaż pić jej się nie chciało, żeby naprawdę zachciało jej się sikać. Krysia nie mogłaby tylko udawać, że chce do łazienki. Takie oszustwo po prostu nie byłoby w stylu Krysi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz